27-03-2006 12:37
Nadludzie z Poltera
W działach: Redakcja | Odsłony: 7
Sprawa jest już przebrzmiałą, ale napiszę o tym, bo chyba warto, żebym mógł sobie kiedyś przypomnieć. Sprawa jest moim zdaniem za mała, żeby robić z niej felieton, ale dość duża, by warto o niej wspomnieć.
Na forum Wydawnictwa Portal (linka nie daję, bo adresy zmieniają się ostatnio dość często) jakiś czas temu wybuchła dyskusja rozpoczęta przez Ballisa. Ballis pytał się, dlaczego Wydawnictwo przestało wydawać rzeczy do Monastyru i cały obowiązek promocji systemu spoczął na barkach fanów, którzy wypruwają sobie żyły, by coś z tego RPGa wycisnąć i zaprezentować ludziom. Ballis zrobił to jako fan, człowiek, który naprawdę lubi Monastyr i chciałby mieć z nim więcej kontaktu. Tak się składa, że nie wydawanie rzeczy do Mona jest sprawą obiektywną, w podobny więc sposób myślałem ja i Ezechiel i również wyjawiliśmy na forum tę swoją opinię.
No i się zaczęło.
Pomijając już wypowiedzi Trzewika, które były dla niego typowe i wymagały interwencji moderatorów, pojawiły się też inne głosy. Głosy mówiące o tym, że my, redaktorzy monastyr.polter.pl, gryziemy rękę, która nas karmi. Jak śmiemy narzekać na Wydawcę, skoro to on zapewnia nasze miejsce w fandomie. Że chyba poprzewracało nam się w głowach, skoro mamy czelność pouczać twórców Monastyru. Że jeżeli chcemy szukać rozgłosu to gdzie indziej. Że jesteśmy wyniośli. Że i tak przecież na tym zarabiamy (sic!). Oraz, my personal favourite, że jesteśmy "nadludźmi z Poltera".
Te wypowiedzi wskazują na dwie rzeczy.
Po pierwsze - jeżeli nawet mówisz coś prywatnie, ludzie obserwują cię przez pryzmat tego, co robisz. Czyli to, co w dużej skali ma prezydent (prezydent nigdy nie ma osobistysch poglądów, nie wiem, czy zauważyliście).
I po drugie - jeżeli jesteś dobry w tym co robisz, a my chyba jesteśmy, bo stronę mamy największą i z chyba najlepszą jakościowo, to ludziom już się wydaje, że mamy to wypisane na tornistrach i podrywamy na to panienki. Nie, sorry. Jeżeli wszystkich stron o Monastyrze w sieci są cztery, to bycie największą nie jest szczególnym honorem.
Kiedyś moja mama zaproponowała, żebym zrobił konkurs na najlepszą stronę o Monie. Odpowiedziałem, że po pierwsze to tak, jakby jakiś pianista robił konkurs na najlepszego pianistę i sam w nim startował, a po drugie i tak wygramy, ale to żaden sukces (tak jakby Ameryka wygrała konkurs na kraj o najpoteżniejszej armii). Sukces by był, gdyby Trzewik, zamiast nas zbluzgać, zaczął poważnie traktować linię Monastyru. Wtedy stron byłoby 20-ścia, każda miała by ponad 1000 odwiedzin miesięcznie i można by rozpisywać konkursy.
Na razie jednak pozostaje nam robić swoje i po prostu mieć nadzieję, że ktoś czyta to co robimy i ktoś na naszej pracy korzysta. Inaczej to wszystko byłoby bez sensu.
PS Fragment rozmowy został użyty bez zgody Ezechiela, mam nadzieję, że mi to wybaczysz Marcin.
Na forum Wydawnictwa Portal (linka nie daję, bo adresy zmieniają się ostatnio dość często) jakiś czas temu wybuchła dyskusja rozpoczęta przez Ballisa. Ballis pytał się, dlaczego Wydawnictwo przestało wydawać rzeczy do Monastyru i cały obowiązek promocji systemu spoczął na barkach fanów, którzy wypruwają sobie żyły, by coś z tego RPGa wycisnąć i zaprezentować ludziom. Ballis zrobił to jako fan, człowiek, który naprawdę lubi Monastyr i chciałby mieć z nim więcej kontaktu. Tak się składa, że nie wydawanie rzeczy do Mona jest sprawą obiektywną, w podobny więc sposób myślałem ja i Ezechiel i również wyjawiliśmy na forum tę swoją opinię.
No i się zaczęło.
Pomijając już wypowiedzi Trzewika, które były dla niego typowe i wymagały interwencji moderatorów, pojawiły się też inne głosy. Głosy mówiące o tym, że my, redaktorzy monastyr.polter.pl, gryziemy rękę, która nas karmi. Jak śmiemy narzekać na Wydawcę, skoro to on zapewnia nasze miejsce w fandomie. Że chyba poprzewracało nam się w głowach, skoro mamy czelność pouczać twórców Monastyru. Że jeżeli chcemy szukać rozgłosu to gdzie indziej. Że jesteśmy wyniośli. Że i tak przecież na tym zarabiamy (sic!). Oraz, my personal favourite, że jesteśmy "nadludźmi z Poltera".
Te wypowiedzi wskazują na dwie rzeczy.
Po pierwsze - jeżeli nawet mówisz coś prywatnie, ludzie obserwują cię przez pryzmat tego, co robisz. Czyli to, co w dużej skali ma prezydent (prezydent nigdy nie ma osobistysch poglądów, nie wiem, czy zauważyliście).
I po drugie - jeżeli jesteś dobry w tym co robisz, a my chyba jesteśmy, bo stronę mamy największą i z chyba najlepszą jakościowo, to ludziom już się wydaje, że mamy to wypisane na tornistrach i podrywamy na to panienki. Nie, sorry. Jeżeli wszystkich stron o Monastyrze w sieci są cztery, to bycie największą nie jest szczególnym honorem.
Kiedyś moja mama zaproponowała, żebym zrobił konkurs na najlepszą stronę o Monie. Odpowiedziałem, że po pierwsze to tak, jakby jakiś pianista robił konkurs na najlepszego pianistę i sam w nim startował, a po drugie i tak wygramy, ale to żaden sukces (tak jakby Ameryka wygrała konkurs na kraj o najpoteżniejszej armii). Sukces by był, gdyby Trzewik, zamiast nas zbluzgać, zaczął poważnie traktować linię Monastyru. Wtedy stron byłoby 20-ścia, każda miała by ponad 1000 odwiedzin miesięcznie i można by rozpisywać konkursy.
Na razie jednak pozostaje nam robić swoje i po prostu mieć nadzieję, że ktoś czyta to co robimy i ktoś na naszej pracy korzysta. Inaczej to wszystko byłoby bez sensu.
PS Fragment rozmowy został użyty bez zgody Ezechiela, mam nadzieję, że mi to wybaczysz Marcin.